Znam Cię głownie jako performerkę ale jesteś również modelką. Czy tatuaże przeszkodziły Ci kiedyś w karierze performerki albo modelki czy wręcz przeciwnie?
Szczerze powiedziawszy to nie przypominam sobie takiej sytuacji. Nigdy też nikt wprost nie powiedział mi, że nie zrealizuje ze mną jakiegoś projektu, bo jestem wytatuowana. Od samego początku mojej przygody z pozowaniem wiedziałam, że nigdy nie znajdę się na wybiegu. Nie ten typ po prostu – niska, sportowy typ sylwetki, twarz, która niekoniecznie sprawdzi się w fotografii modowej. Dlatego też nigdy nie czułam się w obowiązku, żeby rezygnować z czegokolwiek na rzecz tego zajęcia – czy to z tańca, czy to z tatuaży. To od samego początku to było hobby, coś, co pozwala mi odpocząć od rzeczywistości, choć muszę przyznać, że do każdej sesji przygotowuję się na 100% i każdą traktuje śmiertelnie poważnie. Jeżeli chodzi o występy, to na szczęście też nigdy nie spotkałam się z podejściem, że ktoś mnie nie zatrudni, bo jestem podziarana; raczej idzie to w drugą stronę. Myślę, że to dość mocno odzwierciedla mój charakter, ludzie wiedzą, czego się po mnie spodziewać i w ogólnym rozrachunku traktują to jako plus.