Dzień dobry, chciałabym zacząć od przeprosin! Gdzieś około 2005/2006 roku, gdy w Polsce ukazywała się jedna polskojęzyczna gazeta o tatuażu ( i nie był to jeszcze TattooFest), zafascynowana nimi w liceum- czytałam ją jak zaczarowana. W którymś wydaniu znalazłam pracę z Kultu i wstyd mi przyznać, ale wspólnie z pewnym pochodzącym z Mazur tatuatorem- splagiatowaliśmy ją. Inspiracja nie była dosłowna, ale dość mocna. Czy oczyścisz moje sumienie z tego drobnego grzechu i wybaczysz mi ten postępek?
Po pierwsze to „Cześć!”, a nie „Dzień dobry”. Kiedyś mieliśmy kilka fajnych zasad w tym środowisku a jedną z nich było mówienie sobie po prostu Cześć!, bez względu na wiek czy pozycję społeczną. Tak jak w górach, na szlakach czy w siłowni. Wynika to ze wzajemnego szacunku. Ból podczas tatuowania stawia nas na równi. Przez naszą unikatowość stajemy się sobie bliżsi.
Jak to był 2005/2006 rok i praca w magazynie „Tatuaż” to coś pewnie od Pawła Lewickiego. Pierwszego naszego tatuatora, który pokazał nam czym może być tatuaż autorski. Osoby, która opowiedziała nam kim są postaci takie jak Robert Hernandez, Paul Booth, TinTin, Bugs, Filip Leu i im podobni prekursorzy w tatuażu artystycznym. To czasy, gdzie w Kulcie mieliśmy całą masę katalogów z wzorkami według kategorii jak np. Tribal, Flora, Fauna, Oriental itp. Te wzory, no cóż, w znacznej większości były pozyskane w dość mało, jak na dzisiejsze czasy, elegancki sposób. Przychodził koleś z płytą cd i kradzionym flashami i sprzedawał nam za jakieś drobne… Tak więc rozgrzeszam… No chyba, że to od Pawła autorska dziarka, no to czeka nas dłuuugi, pokazowy proces! Coś w stylu Johny Deep kontra Amber Heard. hahaha…