Focus mode

Berenika Nienadowska

Berenika Nienadowska

Znam Cię głownie jako performerkę ale jesteś również modelką. Czy tatuaże przeszkodziły Ci kiedyś w karierze performerki albo modelki czy wręcz przeciwnie? 

Szczerze powiedziawszy to nie przypominam sobie takiej sytuacji. Nigdy też nikt wprost nie powiedział mi, że nie zrealizuje ze mną jakiegoś projektu, bo jestem wytatuowana. Od samego początku mojej przygody z pozowaniem wiedziałam, że nigdy nie znajdę się na wybiegu. Nie ten typ po prostu – niska, sportowy typ sylwetki, twarz, która niekoniecznie sprawdzi się w fotografii modowej. Dlatego też nigdy nie czułam się w obowiązku, żeby rezygnować z czegokolwiek na rzecz tego zajęcia – czy to z tańca, czy to z tatuaży. To od samego początku to było hobby, coś, co pozwala mi odpocząć od rzeczywistości, choć muszę przyznać, że do każdej sesji przygotowuję się na 100% i każdą traktuje śmiertelnie poważnie. Jeżeli chodzi o występy, to na szczęście też nigdy nie spotkałam się z podejściem, że ktoś mnie nie zatrudni, bo jestem podziarana; raczej idzie to w drugą stronę. Myślę, że to dość mocno odzwierciedla mój charakter, ludzie wiedzą, czego się po mnie spodziewać i w ogólnym rozrachunku traktują to jako plus. 

Taniec pole dance na pewno jest bardzo wymagający na wielu płaszczyznach. Zatem spokojnie można uznać, że jak w przypadku wielu aktywności, uprawianie tego typu sportu ma swoje plusy i minusy. Jakie wady i zalety Ty dostrzegasz? 

Zacznę od wad, bo według mnie jest ich zdecydowanie mniej. Przede wszystkim, to ból. Związany z urazami, z siniakami, z pozdzieraną skórą, z zerwanymi paznokciami, ze spiętymi z przeciążenia mięśniami… Długo by wymieniać. Drugi rodzaj bólu jest głębszy i niestety znacznie bardziej uciążliwy. To ten psychiczny, który odczuwam przede wszystkim wtedy, kiedy czuję, że nie robię progresu. Choć wiem, że to nie jest linia prosta, to jednak wymagam od siebie maksimum i tyle chcę dawać ze sceny. Do tego strach przed porażką. Zakorzeniony jeszcze w dzieciństwie, z czasów trenowania akrobatyki sportowej, ale trzyma się mnie dość mocno. Trzeci minus – ludzie, którzy marzą o tym, żebyś wylądował na dnie. Ze względu na skojarzenia, które są zresztą całkowicie zrozumiałe, część ludzi nie widzi różnicy pomiędzy nocnym klubem a salą taneczną. Dla nich nazwanie kobiety dzi*ką tylko dlatego, że dotknie rurki, jest jak splunięcie. Najczęściej to ci sami, którzy z ogromnym zapamiętaniem komentują wygląd kobiet na wyborach miss, drapiąc się przy tym po ogromnym mięśniu piwnym. Kiedyś chciałam z tym walczyć, właśnie przez takie jednostki część ludzi rezygnuje. Sama należałam do tych, którzy o tym swego czasu myśleli. 

Teraz mówię: „pieprzyć to”. Świata nie zmienię, na pierwszym miejscu pora postawić własne zadowolenie. I tutaj zaczynają się plusy. Przede wszystkim pole dance to sposób na stworzenie niesamowitej siły, a co za tym idzie – wyrzeźbienie sylwetki. Każdy z aspektów tego tańca kładzie nacisk na inną część ciała, więc nie ma możliwości, żeby coś odpuścić. Kolejnym plusem jest niesamowita satysfakcja – czy to z nauki pojedynczych elementów, czy to z zatańczenia genialnej choreografii. Satysfakcja z udanego występu na scenie, satysfakcja, kiedy dostaję wiadomości o tym, że podoba się komuś to, co robię. Dla mnie jest jeszcze jeden ogromny plus: jestem trenerką. Więc kiedy widzę radość moich kursantek i kursantów, kiedy nauczą się czegoś nowego, albo kiedy opanują figurę, z którą męczyli się od dawna, to jest właśnie dla mnie największa satysfakcja. Pole dance ma jeszcze według mnie dwie znaczące zalety – raz, że to bardzo indywidualny sport. Praca w grupie nie jest spełnieniem moich marzeń, dlatego możliwość dostosowania tylko pod siebie planu treningowego jest dla mnie świetną opcją. No i nie zapominajmy o tym, że stroje i obuwie sportowe do pole dance i exotic jest po prostu genialne.

Przed pole dance w Twoim życiu również gościł sport. Zatem jest już z Tobą od dawna. Czy każdej osobie poleciłabyś uprawianie jakiejś aktywności fizycznej czy uważasz, że nie jest to jednak dla każdego? 

Myślę, że moja odpowiedź tutaj nikogo nie zdziwi. Tak, na poziomie czysto rekreacyjnym polecam sport każdej osobie, która nie ma medycznych przeciwwskazań do uprawiania jakiejkolwiek dyscypliny. Ogromnie żałuję, że w większości szkół podstawowych czy ponadpodstawowych lekcje wychowania fizycznego ograniczają się do rzucenia jednej z trzech piłek (koszykowej, siatkowej czy nożnej) z hasłem: „grajcie sobie”. Gdyby na tym etapie formowania zainteresowań i nawyków dzieciaki poznawały większą ilość dyscyplin, być może wówczas nie byłyby potrzebne kampanie dotyczące zmniejszenia ilości zwolnień z wuefu czy poziomu otyłości wśród dzieci. 

Jaką rolę w Twoich występach pełnią kostiumy i muzyka? 

Kluczową! Kiedyś na sali padło pytanie, czy zatańczyłabym na przykład do disco polo. I choć bardziej postrzegam siebie jako rzemieślnika niż artystę, to jednak muzyka ma mnie w tańcu prowadzić. Chcę dzięki niej lepiej opowiadać tańcem moje historie. Kostiumy są tego dopełnieniem. Dopiero niedawno, zupełnie przypadkowo uświadomiłam sobie, że każdy z moich występów jest dość mroczny, zawiera w sobie elementy, które na co dzień raczej nie są w moim życiu obecne. Dlatego też już planuję kolejny występ, tym razem w zupełnie innym wydaniu.

W ubiegłym roku dowiedziałam się o Twoim kolejnym zainteresowaniu jakim jest kryminologia. Co Cie zafascynowało w takim kierunku? 

Nieco ponad pół roku temu udało mi się obronić licencjat, obecnie jestem w trakcie studiów magisterskich. I znów, są to elementy, z którymi ludzie nie stykają się na co dzień, a jednak jest w tym coś fascynującego. Informacje dotyczące różnego rodzaju zbrodni przyjmuję rzeczowo. Myślę, że to trochę tak, jak z horrorami – ludzie chcą się bać, tylko chcą mieć pewność, że to tylko film. Ja już pogodziłam się ze świadomością, że w rzeczywistości potrafią się dziać dużo gorsze wydarzenia. Przyznaję, że im dłużej zajmuję się tą tematyką, tym bardziej chcę odkryć złożoność ludzkiej natury w powiązaniu z przestępczością. Nie da się jej wytłumaczyć jednowątkowo i chyba właśnie to jest to, co mnie urzekło. Moje spojrzenie na wiele spraw, także tych kontrowersyjnych, również ewoluowało wraz z biegiem nauki. Raczej nie uda mi się naprawić świata, ale jeśli uda mi się zrozumieć w pełni choć jeden mechanizm i dzięki temu pomóc jednej osobie – to już będzie sukces.

 

Wiele osób kojarzy Cię też z udziału w 7. edycji programu Mam Talent!, w którym zajęłaś drugie miejsce. Jak wspominasz tę przygodę? 

To było już tak dawno… Kiedyś patrzyłam na to jak na ogromne wyzwanie. Potem traktowałam to jako nagrodę i możliwość rozwoju. Teraz jest to cudowne wspomnienie, które pomogło mi ukształtować kolejne lata po finale.

Jak najchętniej wypoczywa Berenika Nienadowska?

Najchętniej, najchętniej… Zależy o jakim wypoczynku rozmawiamy. Jeśli mówimy o weekendzie, w trakcie którego chcę naładować akumulatory na kolejny tydzień pracy, to moim ulubionym rytuałem jest wyjazd raz na jakiś czas na weekend do spa. Sama w pokoju. Bez telewizora. Z książką i dobrą kolacją. Jeżeli mówimy o urlopie, to musi być ciepło. Bardzo ciepło. I konieczne jest pyszne jedzenie. Lubię odpoczywać leniwie, z drinkiem w dłoni. Nie lubię być wtedy zmuszana do jakiejś aktywności, mam jej wystarczająco na sali. Choć jeśli spodoba mi się sam pomysł, na przykład zejścia klifem lub jazdy konnej do wodospadu, to czemu nie. Najlepsze wakacje mojego życia spędziłam w Tajlandii i przyznaję, że jeśli kiedykolwiek będę miała okazję się tam wybrać, to znikam co najmniej na miesiąc. 

Gdzie widzisz siebie za 10 lat prywatnie i zawodowo?

Nie lubię takiego przewidywania. Nie jestem teraz w stanie podjąć takich decyzji, które miałyby mnie wysłać w określonym kierunku. Obecna sytuacja na świecie też nie sprzyja robieniu twardych planów. Na tym etapie mojego życia jestem szczęśliwa i zdecydowałam płynąć z prądem. Wezmę, co da mi los.